W wodach zalewu żyje sporo gatunków ryb, a w okolicznych lasach rośnie mnóstwo grzybów. 14 km od Bełchatowa; 62 km na południe od Łodzi (kierunek na Bełchatów). * Zalew Tatar na rzece Rawka – „Ośrodek Sportu i Rekreacji” w Rawie Mazowieckiej. 61 km krajową trasą 72 na wschód od Łodzi. Informacja dot. pojawienia się śniętych ryb w rzece Wełna i na terenie Jeziora Rogozińskiego Ocena 0/5 Prosimy zapoznać się z następującymi informacjami na temat pojawienia się śniętych ryb w rzece Wełna i na terenie Jeziora Rogoźno. W rzece Odrze, na odcinku od ujścia Warty do wód morskich, trwa on od 1 listopada do 31 maja. Od 1 stycznia 2020 każdy Okręg może wprowadzać własne okresy i wymiary ochronne dla tej ryby. Pamiętaj! Wymiar i okres ochronny dla tego gatunku jest określony przepisami Regulaminu Amatorskiego Połowu Ryb obowiązującego w danym Okręgu PZW. L. 606/2016. KOMUNIKAT KURII DIECEZJALNEJ W DROHICZYNIE. O ZMIANACH WIKARIUSZY W PARAFIACH DIECEZJI DROHICZYŃSKIEJ. Kuria Diecezjalna w Drohiczynie informuje, że Ksiądz Biskup Tadeusz Pikus w dniu 15 czerwca 2016 r. dokonał następujących zmian personalnych w parafiach naszej diecezji: 1. Ks. PAWEŁ BŁASZCZYK zwolniony ze stanowiska Myśla wypływająca z Jeziora Myśliborskiego w Myśliborzu. Całkowita długość 95,6 km, powierzchnia dorzecza 1334 km², II-III klasa czystości. Obszar źródliskowy leży na wysokości 70 m n.p.m. na terenie Pojezierza Myśliborskiego w okolicach wsi Rychnów, rzeka uchodzi do Odry w jej 629,4 km koło miejscowości Chlewice. Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd. Częstokroć zastanawialiście się czy łowienie w rzece z główki to dobry pomysł? Czy łowiąc w ten sposób mamy szansę dobrać się do ostrożnych i płochliwych ryb? Zapraszam do przeczytania pierwszej części z czteroczęściowego artykułu poświęconego łowieniu z rzecznej główki. Jak łowić na rzece z główki? Część 1 – Wybór główki Niniejszy artykuł jest zbiorem moich doświadczeń i przemyśleń, natomiast postawione tezy niekoniecznie muszą być prawidłowe i odzwierciedlać zupełnie rzeczywistość. Zagadnienia, którymi będę chciał się podzielić, sam nie jestem wstanie do końca pojąć, tym bardziej opisać. Niemniej spróbuje. Zmierzę się ze sobą i z moją wielką miłością rzeką, z której czerpie inspiracje do przelania na papier lat doświadczeń przyjemności i mordęg zaznanych na główkach, choć wiem, że tę nierówną walkę przegram. Dalej pozostanę głupi i pokonany, ale czy z rzeką i rybami można wygrać? W artykule nie pójdę na skróty. Nie ograniczę się do kilku schematów, po jednym zdaniu do każdego, paru zdjęć i zakończyć. Raczej skieruje uwagę na sztukę samodzielnego myślenia i wyciągania wniosków z obserwacji wody, a dotyczy to zagadnienie w większości rekreacyjnego połowu ryb, gdy mamy wpływ na wybór stanowiska, więc niekoniecznie zawodów. Dalej- zachęcić do szukania najlepszej ostrogi, najlepszego miejsca połowu w rzece z główki zasobnej w ryby i tej umiejętności chciałbym wszystkich czytelników nauczyć, jako sztuki, a w zasadzie zobrazować na swoim przykładzie. Inaczej nie umiem. Osobiście podpisuję się pod tym, co napiszę, a przyniosło mi dobre rezultaty. Odpowiem na kluczowe pytania: Czym kierować się przy wyborze główki? Jak łowić spławikiem i z głową z główki? Kiedy łowić z napływu, a kiedy z zapływu, od czego to zależy? Wprowadzenie: Na temat łowienia w rzekach napisano niejeden artykuł i książkę. Czytając je, nieraz trudno w umyśle utworzyć sobie przekonujący obraz, by na łowisku zgodnie z nim postępować. Wiąże się to z indywidualnym rozumowaniem przez autora rzeki, gdy przelewa swoje myśli na papier, a także z rzecznymi pojęciami. Bystrze, faszyna, opaska, przemiał, rynna, warkocz, przelew, blat, napływ, zapływ itp., to pojęcia niezbędne do właściwego i prawidłowego objaśnienia, w zrozumieniu zachowania się rzeki i żyjących w niej stworzeń. Wielu nie zadaje sobie trudu, ażeby to wszystko pojąć i ogarnąć rozumem i nie widzą w tym najmniejszego sensu, drudzy uważają, że pojąć się tego za diabła nie da, a jeszcze inni rzekną, nad czym tu deliberować. Wystarczy usiąść i łowić. Niestety taka postawa już na starcie nie rokuje dobrze. Skutkuje wyborem łowiska w rzece zupełnie przypadkowym, albo przywiązanym lub akurat wolnym. W wędkarstwie spławikowym, w którym zanęta odgrywa w przyciąganiu kluczową rolę ( a w zasadzie sposób jej podania ), nie załatwi za nas wszystkiego. Nie ściągnie nam ryb w łowisko, jeżeli w pobliżu najzupełniej ich nie ma. Tu z pomocą przyjdą wnioski podległe z obserwacji wody i nad tym jak je wydobyć, skupię się podczas całego cztero częściowego artykułu. Na to, że jedne odcinki rzek są bardziej rybne od drugich nie mamy wpływu, ale na miejsce połowu już tak. Prowadzi to do następującej konkluzji: rzekę trzeba z konieczności próbować zrozumieć, czy się to komuś podoba czy nie. Dotyczy to w szczególności główek. W internecie jest trochę informacji, wcale nie szczątkowych na temat łowienia z główek, ograniczających się raczej do jednej metody – gruntowej na fedder, żywca. Ale jak łowić na spławik? – ani widu ani słychu. Przyjmuje się, że łowienie z główek to temat rzeka. I słusznie, bo jest szeroki tematycznie i zakresowo i bardzo trudny do objaśnienia. Typowa główka Generalnie rzeka to królowa, nieobliczalna, trudna do rozpoznania i w konsekwencji do podejścia. Byłaby pionkiem i prosta w zrozumieniu, gdyby płynęła w wybetonowanym równym korycie na całej długości o jednakowej szerokości i głębokości. Tak jednak nie jest i nie będzie. Wielorakie ukształtowane dno przez liczne zawady, kamienie, faszyny, stare zalane drzewa, następnie liczne zakręty i łuki, prostki i wreszcie ostrogi chroniące brzegi przed meandrowaniem, czynią z niej łowisko tajemnicze i niemożliwe do pełnego zrozumienia. Na rzekę nie ma mądrych. Kiedy będzie nam się wydawać, że wiemy o niej wszystko i tak nas nie raz zaskoczy. Liczne zawalidrogi Dodatkowo wraz z wahaniami wody stale zmieniająca się głębokość i wartki nurt napierający na napotykane przeszkody, żłobi dno w zgodzie z prawami fizyki niczym najsłynniejszy rzeźbiarz, czyniąc z dna dziką, ale niewidzialną dla oka człowieka rzeźbę. Wyłącznie żyjące w wodzie ryby są wstanie zobaczyć te cuda. Oko człowieka nie sięga dna, echosonda na niewiele się zda, ale wcale nie musimy być ślepi. W posiadaniu mamy oręż w postaci logiki, mądrości i zrozumienia, dzięki czemu oczyma wyobraźni jesteśmy wstanie zobaczyć coś nie do zobaczenia. Co kryje się pod wodą? Czy widzisz gdzie są ryby? Nasuwa się logiczne pytanie, – po co należy zrozumieć prawidła zachodzące na główkach? Główka to inaczej ostroga, czasami tama- jest rzeczną budowlą, której my wędkarze spławikowi powinniśmy nadać szczególne miejsce. Główek jest dla każdego w rzekach dostatek. Ale czy w ogóle da się ją zrozumieć? Wszystko zależy jak zapytamy i o co chcemy spytać. Ostroga to jak kobieta, ocean tajemnic. Uczy wnikliwości i pokory. Poznać da się jej budowę anatomiczną, ale co „w głowie” siedzi to już nie do końca wiadomo. Dlatego raz da, innym razem nie da….. połowić. Najlepsze wyniki osiągnie tutaj ten, kto ją rozszyfruje i się wpasuje. Tak to już jest i kropka. Nie wybacza błędów, nie liczy się z naszym zdaniem, tępi wygodnictwo. Dlatego wnioskuje, że nie można łowić gdzie popadnie. Stan polskich rzek z każdym rokiem staje się jeszcze bardziej katastrofalny. Ryby są coraz bardziej przetrzebione przez mięsiarzy. Jest ich coraz mniej i na domiar złego padają ofiarą kłusowników, którzy potrafią siatkami wyłapywać je na rzece. My, jako wędkarze skazani jesteśmy na „dobre stanowiska”, aby choć trochę nacieszyć oko złowionymi rybami, dlatego dobrze jest zgłębić wiedzę, o tych sztucznie zbudowanych przez człowieka budowlach. Nie chodzi mi o zrozumienie sensu ich powstania i roli, jaką odgrywają one przy ochronie brzegów. To zupełnie inny temat. Chodzi o rolę, jaką odgrywają przy zajmowaniu stanowisk ryb. Bo skoro tak licznie występują na prawie całych odcinkach rzek, nie mogą w nich nie przebywać ryby. Pomocne czy wręcz kluczowe jest tutaj zrozumienie zachowania się wody. Trzeba z całą stanowczością podkreślić, że ostrogi, a raczej klatki, baseny ( pod pojęciem klatka i basen rozumie się przestrzeń miedzy ostrogami i tymi pojęciami przemiennie będę się posługiwał ), to najatrakcyjniejsze miejsce na wędkowanie. Dlaczego? Rzeka chce płynąć prosto z godnie z prawami fizyki i napotykając na swej drodze zakręt siłą rzeczy musi się od brzegu odbić. Zadanie to przejmują ostrogi, a co za tym idzie trafia w baseny ogromna ilość rzecznego pokarmu. Oprócz tego na rzekach spotkać można odcinki proste, w których główny nurt w zależności od stanu wody szaleje, o tyle klatki z uwagi na mniejszy uciąg, są znacznie spokojniejsze do obławiania. Łowi się tu prościej i lżej za wyjątkiem napływu, ale niech ktoś nie myśli, że ryby będą tutaj nam same wpadać do siatki. Nie znaczy to, że wędkarz powinien iść na łatwiznę i eliminować z łowienia proste odcinki rzek. Ale to na główkach odkłada się mnóstwo niosącego przez główny nurt naturalnego pokarmu, przez co stają się wyśmienitą stołówką dla ryb, a dla nas polem do łowienia. Wystarczy odkryć i poznać te miejsca, a dobranie do ryb stanie się wyłącznie kwestią techniki. Przejdźmy już do konkretów. W celu pojęcia, z jakimi trudnościami musimy zmierzyć się, gdy wysiądziemy z samochodu i nim zaczniemy łowić z ostrogi, wymieńmy je na początku po kolei. Okazuje się, że te “komplikacje” są ściśle ze sobą powiązane, a każda kolejna wynika z wcześniejszej: Główkowe indywidua Specyficzny układ prądów Znaczne różnice głębokości Gdzie są ryby? Napływ, zapływ czy środek przestrzeni? Wybór stanowiska na napływie i zapływie Metoda połowu Technika połowu Zajmijmy się każdym wymienionym tu czynnikiem po kolei. Ad1. Główkowe indywidua. Co to takiego? To nic innego jak wygląd i specyfika każdej z ostróg. Nad wodą można spotkać główkę: … taką … … i taką, … tę … … i te, … czy tą Przykładów można mnożyć w nieskończoność. Wniosek nasuwa się jeden: – każda główka jest i musi być inna. Każda ma swoją charakterystykę, osobowość i charakter, każda jest niepowtarzalna. I kluczowe pytanie: – czy tak samo łowna? W zrozumieniu odpowiedzi na tak postawione pytanie pomoże kilka schematów. schemat nr 2 Oto przykładowy schemat odcinka rzeki na dystansie 1 km z 11 ostrogami. Główny nurt biegnie od prawej strony do lewej. Pierwsza klatka zaczyna się od prostej, a ostatnia 11 ją zaczyna. Celowo każda ponumerowana z wyglądu jest inna. Gdybyś miał zadecydować – z której ostrogi byś łowił? Oto najczęstsze kryteria, którymi kierują się wędkarze: wygląd wielkość klatki głębokość rodzaj dna ( gliniane, piaszczyste, żwirowe, kamieniste ) dostępne stanowiska przywiązanie zajętość dojście inne A czym Ty kierujesz się przy wyborze główki? Wszystkie wymienione wyżej kryteria należy uznać w pewnym stopniu za prawidłowe, osobiste i nie ma potrzeby rozdrabniać je na czynniki pierwsze. Każde z nich należy rozpatrywać indywidualnie i ocena ostrogi ( klatki ) zawsze pozostanie subiektywna. Poza tym na jakiejkolwiek ostrodze byśmy nie usiedli, bez dwóch zdań połowimy ryby. Ale ja wymagam od siebie więcej i w większości nie jest to moja wyłączna wypadkowa z godnie z dewizą ” diabeł tkwi w szczegółach”. Spróbujmy je wyszukać. Uważam, że część z nich może mieć, ma minimalną, czasami dużą przewagę w łowności nad innymi. Czy wiesz, jakie to baseny i dlaczego? Decydujące znaczenie ma odkładanie się rzecznego pokarmu. Co o tym decyduje? siła głównego nurtu pierwszy zakręt po prostej wyjście z zakrętu do innego lub prostej Objaśnijmy to szerzej. Teoretycznie najlepszymi klatkami w mojej ocenie ( schemat 2 ) pod względem liczebności w ryby powinna być klatka o nr: 2, 3, 9, 10 i ewentualnie 1, 11. Co za tym przemawia? Mianowicie- w pierwszej kolejności na pierwszym zakręcie centralny nurt napotyka na swej drodze ostrogę 2 i 3, całościowo odbijając się od niej, jednocześnie bombardując je naturalnym pokarmem niesionym przez prosty odcinek rzeki. Tu odkłada się go najwięcej i jest najbardziej różnorodny. Im jest on dłuższy ( prosty odcinek rzeki ), tym pokarmu może być więcej. Jeśli dodatkowo w pobliżu występuje naturalny wiejski ściek ( w moim miejscu zamieszkania na odcinku 2 km jest ich około 11 ), dodatkowo potęguje ten proces. A tam gdzie bezpośrednio wpada do klatki to już zupełnie bajka. Natomiast ostatnie baseny ( 9, 10, 11 ) wyłapują przed prostą lub rozpoczynającym się innym zakrętem wszystko to, co nie zdołało wlecieć w każdą klatkę . Wniosek? Uregulowana ostrogami rzeka sprawia, że pokarm odkłada się w charakterystycznych miejscach i klatkach. Ryby nie zostawiają swych potrzeb przypadkowi. Być może nie są wstanie myśleć, lecz na pewno dążą do miejsc, w których mogą się najeść ( poza ich innymi potrzebami życiowymi ) i które nie zawodzą w pokarm. schemat nr 3 Refleksja: wymienione tu 6 klatek powinny dać minimalną, a czasami znaczącą przewagę nad pozostałymi, co nie powinno pozostać bez wpływu na wybór ostrogi. Jeżeli którakolwiek będzie wolna, bez wahania powinniśmy dać jej w selekcji pierwszeństwo. Naturalnie przytoczone założenie jest czysto teoretyczne, a moja niepełna pewność ze słuszności spostrzeżenia, wynika wyłącznie z mojego wieloletniego doświadczenia i logiki. Na tych pierwszych i ostatnich miewałem najlepsze wyniki, a te środkowe bywały bezpłciowe. Dlatego nie należy traktować przesłania szablonowo, jako wytycznej do każdego odcinka i miejsca rzeki, w której występują liczebnie główki, lecz jako sugestię, ponieważ zbyt wiele jest po drodze jeszcze innych czynników mających na to wpływ, których ja sam nie jestem wstanie wymienić, pojąć czy obliczyć. Ogólne zasady trzeba modyfikować i mieć różne podejście względem każdej główki. Żaden schemat nie zastąpi logicznego myślenia. Czasami dobrze jest nie zakładać niczego i dostosować się indywidualnie do tego, co pokaże dana klatka. A więc pozostałe mogą być równie zachęcające. W praktyce nie zawsze wszystko jest takie proste. Rzeka to nie matematyka. Klatki nawet, gdy są do siebie podobne, nigdy nie są jednakowo atrakcyjne. Obiecujące na pozór bywają puste, a są nimi często takie, po których nikt by się nie spodziewał. Znam kolegów, którzy pływali z echosondą w różnych odcinkach rzeki i bywały miejsca o wielkiej migracji ryb, a oni sami bez jej podparcia, nigdy nie rozłożyliby w tym miejscu swoich wędek, przez niezachęcający wizualnie odcinek wody. Szukajmy w wyborze klatek tych, na których najwięcej jest prądów i są najsilniejsze, bo to one głównie odpowiedzialne są za stołówkę. Przy tej okazji warto trochę wspomnieć o innym czynniku decydującym o wyborze główki. To rodzaj dna. Występuje w 4 postaciach: żwiru, piasku, gliny i kamienia, niemniej ten ostatni służy raczej do umocowania ostrogi. Najwięcej jest go przy brzegach, a także u szczytu zalanej główki, aniżeli w klatce. Zdecydowanie „najgorsze” główki do łowienia białorybu to te piaszczyste. Przemawia za tym fakt stałego odkładania się piasku niesionego przez nurt i ciągłego przemieszczania się go we wszystkich kierunkach przez zawirowania, powodujące ruch i zapiaszczanie dna, w którym jak wiemy żyją liczne stworzenia służące rybom za pokarm. Pozostałe są w równym stopniu atrakcyjne ze wskazaniem na glinę. Tam gdzie dużo jest gliny dużo jest wielkich ryb np: brzan. W żargonie wędkarskim istnieje jeszcze jedno zjawisko, które warto wykorzystać, a mogące mieć w pływ na wybór ostrogi. Występuje stosunkowo rzadko. Niemniej zasługuje przy okazji na poświęcenie mu trochę miejsca. To tzw. „śmieciowa główka”. O niej wiedzą nieliczni. Co to za główka? Wśród opisanych wyżej 11 klatek, może stać się nią każda, lub żadna. Kształtuje się podczas dużych wahań stanu wód. Rzeką płynie wszystko to, co występuje w przyrodzie, w tym cała tablica Mendelejewa. Czasami to coś, co trudno zdefiniować, potrafi się odkładać wyłącznie na jednej klatce. Może to być wszelkie zielsko, patyki, pety, gałęzie, itp., itd. W tym czymś może być coś, co żyje, wszelki robaki, grzyby, lub inny pokarm coś, co przyciągnie ryby. Potrafi tak krążyć w kółko w jednej klatce przez klika dni, czasami tworząc na powierzchni wody pianę. Nim się to wydostanie i popłynie do morza karmi ryby. Wsteczny prąd zakończy to zjawisko w sobie znany tylko sposób. Ta główka ręczę jest obfita w rybostan. Niestety bardzo trudno na niej łowić przez przeszkody. Jeśli ktoś znajdzie na nią sposób spławikiem, to połów murowany. Podsumujmy. Wybór ostrogi jest indywidualną sprawa. Każdy ma prawo łowić tam gdzie chce. Nie zmienia to faktu, że część z nich zdecydowanie może być bardziej łowna. Dotyczy to basenów rozpoczynających w szczególności ostry zakręt i tych, które je kończą. Na nich dobrze się skupiać. O wyborze główki nie powinno wyłącznie decydować przywiązanie. To najpłytsze kryterium. Jeśli już, to niech nią będzie którakolwiek z wyżej opisanych sześciu klatek. Widocznie bardzo łatwo jest popełniać ten błąd, ponieważ wielu wędkarzy zachowuje się tak, jakby kupili sobie główkę na wyłączną własność i nie szukają innych rozwiązań. Z drugiej strony nie należy popadać w skrajność. Pozostałe są równie atrakcyjne, a o wyborze którejś z nich mogą decydować jeszcze inne kryteria, w tym duży prąd i zawirowania. Głębokość basenu jest ważna, ale często nie ma to większego znaczenia. Wielkość przestrzeni między ostrogami wpływa na jej „walory użytkowe”. Tu skrzydła rozwijają prądy wsteczne znacznie różnicując i rzeźbiąc dno. O wiele ważniejsze jest przypatrywanie się basenom. One z każdym dniem, tygodniem, miesiącem i rokiem potrafią ewoluować, a z nimi ryby. Zmienia je również stan wody. Każdy nowy rocznik ryb, to inna mentalność i osobowość, jeśli można tak to nazwać. Trzeba nauczyć się wyciągać wnioski, one też powinny ewoluować. Nikt nie w chodzi dwa razy do tej samej wody brzmi powiedzenie, nikt też nie łowi dwa razy na tej samej ostrodze. W dalszej części, omówimy kolejne zagadnienia wynikłe przed, jak i w trakcie łowienia z ostróg. Wyjaśnię również jak należy patrzeć na ostrogę ( dla zachęty na część drugą – jak facet w podtekście erotycznym). Grzegorz Grabowski Popularne wpisy Wędkowanie na Mazurach – co warto wiedzieć? Poradnik11579 wyśw. 0 polubień Wędkowanie to jedno z popularnych hobby. Nie ma w tym niczego dziwnego, bowiem jest to jeden z przyjemniejszych sposobów na spędzanie wolnego czasu. Czytaj więcej Najpopularniejsze metody wędkowania10950 wyśw. 1 polubień Istnieje wiele metod połowu ryb i każda z nich zależy od wyposażenia, przynęty oraz stosowanych technik. Warto je poznać, aby móc łowić "grube ryby". Czytaj więcej Jak wyrobić kartę wędkarską? Poradnik7939 wyśw. 0 polubień Wędkowanie to pasja wielu Polaków i nie dziwi fakt, że z roku na rok widzimy nad akwenami coraz więcej ludzi z wędkami w dłoni. Są wśród nich także osoby młode, które dopiero stawiają swoje... Czytaj więcej Wędka dla początkującego – jak wybrać najlepszą?5202 wyśw. 0 polubień Wędkarstwo to hobby, które znajduje duże grono zainteresowanych. Jeżeli czujesz, że to aktywność, której chcesz spróbować, warto zacząć już z odpowiednim sprzętem. Czytaj więcej Jaka wędka na spławik? Poradnik4839 wyśw. 0 polubień Wędkowanie na spławik to nie tylko jedna z najstarszych technik łowienia ryb, ale również należąca do najpopularniejszych. Stosują ją weterani, polecana jest także osobom początkującym. Bez względu... Czytaj więcej Jesteśmy dystrybutorem marek Wykorzystujemy pliki cookiesW celu prawidłowej obsługi Strony oraz do celów statystycznych, a jeżeli wyrazisz na to zgodę również w celu personalizacji reklam, remarketingu oraz retargetingu. Jeżeli chcesz dowiedzieć się więcej przeczytaj koniecznie politykę prywatności i plików informacjiW przypadku jakichkolwiek pytań dotyczących naszej polityki dotyczącej plików cookies prosimy o kontakt. W zasadzie połowom sandaczy w rzece towarzyszą dwojakie okoliczności. Pierwsza: kiedy żerują. Druga: kiedy są mało aktywne i przebywają w swoich „domach”, jak się to określa w wędkarskiej gwarze. Dla nas ważne jest to, że w obu tych sytuacjach sandacze są do złowienia. Każda ryba drapieżna zajmuje stanowiska w pobliżu miejsc, w których przebywają ryby spokojnego żeru. Chcąc więc zapolować na drapieżnika, trzeba patrzeć, gdzie pływają małe rybki. Takie miejsca łatwo znaleźć, bo drobiazg zawsze jest przy płyciznach albo tuż pod powierzchnią. Czasem jednak, zwłaszcza podczas wiatru i deszczu, gołym okiem małych rybek wypatrzyć nie można. Ale to nie znaczy, że jesteśmy na straconej pozycji. Każda znajdująca się w wodzie przeszkoda: opaska, główka, zapora albo jakikolwiek inny próg wodny, oznacza spowolnienie nurtu. Właśnie takie miejsca wybierają małe rybki w rzekach uregulowanych. Podobnie zachowują się w rzekach z brzegami naturalnymi. Tam jednak nie tworzą wielkich skupisk, lecz w małych grupkach stoją w pobliżu podwodnych przeszkód, takich jak np. zatopione kłody, i wśród korzeni nadbrzeżnych drzew. Zawsze są za podwodnymi wymiałami. Nawet zatopione gałązki nadbrzeżnych krzaków stanowią dla nich doskonałe schronienie. Przez całe lato rybki żyją w rozproszeniu. Dopiero na początku jesieni zbijają się w liczne gromady. Dlatego łatwiej wtedy znaleźć drapieżniki, a także precyzyjnie dobrać przynętę i sposób łowienia (bo przecież wiemy, co jest akurat ich pokarmem: właśnie owe drobne rybki). Kluczową rolę podczas łowienia sandaczy w rzece odgrywa kij. Choć żyłkę prawie zawsze mamy napiętą, bo napiera na nią prąd wody, to jednak kij powinien być sztywny. Dzięki temu łatwiej nam będzie zacinać i uwalniać przynęty z zaczepów. Gdzie bowiem są ryby, tam są i zaczepy. W rzece jest ich bez liku, nie należy ich jednak omijać. Przeciwnie, trzeba się pchać w jak najgęstsze podwodne chaszcze. Wprawdzie trochę przynęt stracimy, ale z wielu zaczepów można je łatwo wydostać. Dysponując sztywnym kijem szybko się nauczymy rozróżniać, czy to bierze ryba, czy dżig grzęźnie w zaczepie. Pomoże nam w tym również dobra linka, bo po niej popłynie do wędziska precyzyjna informacja w postaci drgań. Wiedząc, że to nie branie, lecz zaczep, nie będziemy zacinać, więc dżig głęboko nie ugrzęźnie. Nie szarpmy wtedy linki z dziką siłą, tylko wypuśćmy kilka metrów z biegiem rzeki. Kiedy uznamy, że luz jest już wystarczająco duży, zamknijmy kabłąk w kołowrotku i wykonajmy kijem ruch, który by przypominał dynamiczne zacięcie. Jeżeli za pierwszym razem dżig się nie uwolni, powtórzmy tę operację kilkakrotnie. Na urwanie przynęty zawsze będzie czas. Kij musi być dobry, linka też, natomiast z dżigami nie ma co przesadzać. Jeżeli w łowisku jest wiele zaczepów, straty będą znaczne. Dlatego wybierajmy dżigi najprostszej budowy, kulkowe, bo są najtańsze i powszechnie dostępne. Można je pomalować proszkowymi farbami, co też wychodzi tanio. Wielu wędkarzy koloru dżigów nie docenia, tymczasem ma on duży wpływ na liczbę brań, a czasem decyduje o tym, czy ryba się w ogóle naszą przynętą zainteresuje. Dlatego każdy spiningista powinien mieć przy sobie kilka kolorów farb proszkowych, które można nakładać na dżigi po ich podgrzaniu gazową zapalniczką. Nie ma też co przesadzać z dekoracją. Drogie gumy zostawmy w domu, a nad wodę zabierzmy najtańsze twistery i rippery oraz flamastry, którymi podbarwimy korpusy przynęt, starając się je upodobnić, zależnie od sytuacji, do okoni lub płotek. Można też zastosować sposób stary, ale zawsze skuteczny, polegający na klejeniu gum. Korpusy jednobarwnych twisterów lub ripperów przecina się w poprzek albo wzdłuż, a potem poszczególne części na nowo łączy, tworząc rozmaite pod względem kolorystycznym kombinacje. Kawałki przynęt można sklejać cyjanopanem albo zgrzewać w płomieniu zapalniczki. ŁowieniePraktyczna rada: zaczynać od lekkiej główki. 7-gramowa główka przy 7-centymetrowym twisterze to na początek najlepsze parametry całej przynęty. Po kilku rzutach się przekonamy, czy i co trzeba w niej zmienić. Ryby drapieżne przez większość dnia przebywają przy dnie i nasza przynęta powinna się tam znajdować jak najdłużej. Jeżeli będzie za lekka i tylko od czasu do czasu uderzy o dno, to pozostanie zbyt długo poza zasięgiem drapieżnika. Trzeba się wtedy zdecydować na cięższego dżiga. Dodajemy mu po dwa gramy tak długo, aż po upadku przynęty na dno linka zwiotczeje, a na szczytówce poczujemy wyraźne „puk”. To pierwszy wariant prowadzenia przynęty. Zwracam uwagę, że łowiąc tym sposobem musimy obserwować wiotczenie linki. Inny wariant to tak silne uderzenie dżiga o dno, że aż poczujemy je na rękojeści. Żeby tak się stało, dżigi muszą być bardzo ciężkie. W miejscu, w którym łowiliśmy dżigiem ważącym 10 g, ten cięższy powinien mieć około 25 gramów. Z tego samego stanowiska można łowić jedną i drugą metodą. Na stanowisko wybieramy takie miejsce, z którego będziemy mogli rzucać przynętę z biegiem nurtu. Tor jej lotu nieznacznie odchylamy w kierunku środka rzeki. Dżig powinien dotknąć dna w chwili, kiedy linka będzie ułożona równolegle do nurtu. Odczekujemy trochę, a potem płynnym ruchem szczytówki podnosimy przynętę jakieś pół metra nad dno i czekamy, aż znów opadnie. W tym czasie szczytówka kija musi patrzeć na wodę, czyli być na godzinie 8. Podciągamy ją do godziny 10 i kij zatrzymujemy. W tym momencie przynęta opada. Czekamy na branie. Jeżeli go nie ma, wybieramy luz linki i ponownie płynnym ruchem podnosimy przynętę. Ułożenie kija względem lustra wody jest bardzo ważne, bo gdy go przeciągniemy poza godzinę 10, nie będziemy mogli skutecznie zaciąć. Skokami prowadzimy również bardzo ciężkie dżigi. Kij trzymamy w takich samych pozycjach, ale nasze ruchy muszą być o wiele szybsze. Trzeba bardziej nerwowo podrywać dżiga z dna, szybciej wybierać luz linki, by dżig jak najkrócej leżał na dnie. Takie prowadzenie pobudza ryby bardzo niemrawe, ale kiedy są one choć trochę aktywne, raczej je przepłoszy niż sprowokuje. Dżigi w rzece są bardzo skuteczne, ale sandacze można też łowić stosując blachy wahadłowe, a nawet wirówki. Wahadłówki są dobre wszędzie, obrotówki tylko tam, gdzie prąd wody jest słaby i spokojny. Wynika to stąd, że obracające się skrzydełko stawia wodzie duży opór. Warto więc mieć przy sobie obrotówki z doczepianymi ołowianymi główkami. Sandacze są w rzekach na całej szerokości, ale najwięcej jest ich przy brzegach, w rynnach i dołach wyrobionych przez nurt. Te rewiry rzeki są najczęściej obławiane i żyjące tutaj ryby naoglądały się już wielu rozmaitych przynęt. Trzeba więc dużego wędkarskiego doświadczenia, żeby do domu nie wracać o kiju. Jednym z najważniejszych czynników, decydujących o sukcesie, jest obserwacja. Wytrawnemu spiningiście nie jest jednak potrzebny widok uciekającej przed drapieżnikiem drobnicy. Szczególną uwagę zwraca on na układ prądów wody. Jak biegnie główny nurt, gdzie powstają wiry, a gdzie prąd wytraca swoją siłę i odkłada przedmioty niesione na powierzchni. Każde z takich miejsc ma inne dno. Pod najszybszym prądem są kamienie. Tam, gdzie prąd spowalnia i na powierzchni widać zawirowania, tworzą się doły, które z jednej strony mają ściany łagodne, a z drugiej bardzo strome. W miejscach, w których rzeka odkłada materię niesioną na powierzchni (prawie zawsze znajdują się one za głębokimi rynnami), tworzą się tzw. wymiały. Na początku są głębokie jak rynna, później coraz płytsze, często wychodzą tuż pod powierzchnię, a kończą się uskokiem, tzw. przykosą. Sandacze nie są ani żarłokami, ani leniuchami. Można je złowić wszędzie, nawet w najsilniejszym prądzie. Niejednego wędkarza zmyliły ataki w płytkich szypotach. Podejrzewał o nie bolenia i bardzo się dziwił, kiedy wyciągał piękną rybę z dużymi jak u psa zębami. Sandacz lubi dno twarde, ale niejeden duży okaz dał się złowić nad kilkumetrową warstwą mułu odkładanego dziesiątkami lat na dnie jakiegoś fragmentu rzeki. Na ogół jednak wybiera miejsca, gdzie prąd wody wytraca swoją siłę. Na powierzchni jest to widoczne jako zawirowanie. Jeżeli obok na brzegu rośnie krzak ze zwisającymi do wody gałęziami, to warto tu się zatrzymać na dłużej. To się opłaca, bo mało gdzie sandacze żyją w pojedynkę. Prawie zawsze tworzą ławice i na polowanie też wyruszają zbiorowo. Żeby na taką ławicę trafić, trzeba mieć trochę wędkarskiego szczęścia albo codziennie, przez kilka miesięcy, przebywać nad rzeką i obserwować zachowanie ryb. Najczęściej przyjdzie nam polować na sandacze, które żerują słabo. Dlatego dokładnie analizujmy, w jakiej sytuacji złowiliśmy rybę lub mieliśmy brania. Zapamiętajmy, w którym staliśmy miejscu, jak była ułożona wędka, gdzie znajdowało się słońce względem rzeki, jaki przynęta miała kolor, jak napływała w miejsce, w którym nastąpiło branie, jaki był sposób prowadzenia, tempo skręcania, poziom wody. To wszystko należy zapisać w pamięci (a jeszcze lepiej w notesie), bo kiedyś, gdy warunki będą podobne, sytuacja się powtórzy. I wtedy znów złowimy sandacza, a przynajmniej będziemy mieli branie. Często sandacze dają znać o sobie pukaniem w przynętę. Gdy akurat łowimy dżigami, to jednym z najlepszych sposobów, by przekonać je do brania, jest zmiana wabika. Obojętnie na jaki, byle się czymś różnił. Po kolejnym rzucie, już innym wabikiem, sandacz na pewno zaatakuje. Wobler a sandaczMało który wędkarz planowo stosuje na sandacze woblery. Najczęściej zakłada je w akcie rozpaczy, kiedy już na nic innego złowić ich nie może. Jest jednak sporo wędkarzy, którzy wobler uważają za przynętę podstawową, ale w określonych sytuacjach i porach dnia. Na przykład przy obławianiu tak zwanych opasek. Są to długie fragmenty brzegu wyłożone kamieniami (tak umacnia się te zakola rzeki, w które bije mocny prąd). Tutaj wobler łatwo się zagłębia, a utrzymywany w jednym miejscu cały czas pracuje. Na opaskach stosuje się woblery jednoczęściowe o niezbyt agresywnej akcji, bo w szybkim prądzie one najlepiej imitują zachowania rybek żyjących wśród kamieni. Zależnie od głębokości, na jakiej się łowi, używane są woblery schodzące głęboko lub płytko (jednym typem woblera całej opaski obłowić nie można). Woblerami typu Rapala Classic obławia się wierzchnie warstwy wody, a woblerami z dużymi, płasko ustawionymi sterami typy Rapala Shad Rap – warstwy najniższe. Zaletą woblerów przy obławianiu opasek jest to, że można je przez długi czas utrzymywać w jednym miejscu. Dlaczego sandacz taką przynętę atakuje, trudno powiedzieć. Może go denerwuje, może taka przynęta daje mu czas na przygotowanie skutecznego ataku… Cokolwiek jest tego przyczyną, metoda daje dobre wyniki. Woblera trzymamy w prądzie, tuż przy kamieniach, nawet przez kilka minut w jednym miejscu. Przed podciągnięciem trzeba go o kilkanaście centymetrów popuścić. Ta czynność wymaga szczególnego skupienia, bo wtedy najczęściej następuje atak. Wobler staje się niezastąpiony późnym wieczorem i nocą. O tej porze sandacze wpływają na płytkie wody, pełne drobnicy, i zaczynają ucztować. Najlepsze są wtedy woblery dwudzielne płytko schodzące, takie jak Rapala Jointed. Ciągnie się je powoli i często pozostawia w bezruchu. Do ataku prowokuje drugi, zwisający człon woblera, niekiedy poruszany prądem wody. Nocne żerowanie czasami rozpoczyna się już o godzinie 11 (latem), czasami dopiero o pierwszej nad ranem. Z tego zwyczaju sandacze nie rezygnują nawet wtedy, gdy temperatura powietrza spada znacznie poniżej 10 stopni. Zimą sandacze zaczynają nocne żerowanie około godz. 10 i trwa to do piątej rano. Warto jednak pamiętać, że nie każdej nocy żerują albo nie zawsze da się to zaobserwować. Niejeden raz wędkarska praktyka i fama wyprzedzała wiedzę, jaką podają nam naukowcy. Oni, zanim coś orzekną, muszą zbadać, sprawdzić, porównać itd. My, wymieniając się informacjami, nie musimy zważać na naukowe kanony. Ale właśnie dzięki temu możemy poznawać coraz to nowe zwyczaje ryb i dopasowywać się do przyrody, co każdy wędkarz robi na swój sposób. Dlatego wiem z góry, że mało kto zastosuje się sztywno do przedstawionych tu propozycji. Z łowieniem bowiem jest tak jak z potrawą. Niby zawsze ta sama, ale każdy doprawia ją inaczej. Waldemar Rychter Z jednej strony letnim łowiskiem może być duża rzeka, taka jak Wisła, Warta czy Odra, z drugiej zaś szereg mniejszych rzek, a nawet zupełnie małych. Część z nich to cieki uregulowane, część zaś jest zupełnie naturalna. Każda z nich stwarza inne warunki do bytownia ryb, a co za tym idzie, wędkarz w czasie rozpoznania musi uwzględniać odmienne czynniki. Na wybór łowiska wpływa wiele uwarunkowań. Najpierw zadaję sobie pytanie: jakie ryby chciałbym złowić? Różne gatunki ryb zajmują różne miejsca w rzecznym ekosystemie. Generalnie inne miejsca ryby prądolubne, inne zaś te gatunki, które unikają głównego nurtu. Niezależnie jednak od tego podziału latem trzeba szukać w rzece miejsc, gdzie woda ma jakiś ruch. Odcinki, w których nurt jest niewielki, wszelkiego rodzaju zastoiska, raczej nie będą dobre. Generalnie w najcieplejszych miesiąch roku, gdy woda ma wyższą temperaturę, ryb należy szukać w miejscach, gdzie przepływ jest szybszy. Ryba szuka wody czystej, natlenionej, a także miejsc, gdzie znajdzie pokarm. Jeśli szukam dobrej miejscówki na ryby prądolubne, takie jak brzany czy klenie, to wypatruję miejsc niezbyt głębokich, z dnem kamienistym lub żwirowym. Płocie i jazie wybierają raczej miejsca spokojniejsze, nieco z boku głównego nurtu, gdzie dno jest piaszczyste lub pokryte iłem. Leszcze z kolei to ryby o dużej elastyczności, dostosowują się do bardzo różnych warunków. Dla nich podstawowym kryterium jest dobrze natleniona woda o odpowiedniej temperaturze, a także dostateczna ilość pożywienia. Jeśli te warunki zostają spełnione, to leszcze potrafią żerować także w bardzo szybkim nurcie. Ważne są dla niego miejscowe schronienia, wszelkiego rodzaju dołki i górki, muldy, a także kamienie, które zapewnić mogą rybom schronienie i odpoczynek. Zbigniew Milewski W rzekach mniejszych, zwłaszcza nieuregulowanych, roślinność stanowi bardzo ważny element ekosystemu. Jej obecność gwarantuje występowanie takich ryb jak kleń, jelec, płoć, natomiast dla leszczy nie ma ona tak dużego znaczenia. W dużych rzekach roślinność jest uboga i nie odgrywa tak dużej roli w życiu ryb. W rozpoznaniu łowiska rzecznego większe znaczenie mają charakterystyczne elementy jej budowy, zwłaszcza gdy mówimy o dużej, uregulowanej rzece nizinnej. Miejscami, gdzie znajdziemy najlepsze łowiska, są okolice główek (niezależnie od stanu rozpadu), łuki zewnętrzne i wewnętrzne oraz proste odcinki wzdłuż umocnionych brzegów. Główki są specyficznym miejscem. W rzekach, w których występuje szereg główek, jak choćby na Odrze, prąd wody tworzy charakterystczny układ dna i ryba ustawia się w preferowanych miejscach. Patrząc z główki pod prąd możemy łowić bardzo różne ryby. Pierwsze z łowisk tworzy się na styku spokojnej wody z głównym nurtem. W spokojniejszej wodzie możemy łowić leszcze, płocie, krąpie, gdy zaś ustawimy się w kierunku nurtu, to naszą zdobyczą będą klenie czy jazie. Na przedłużeniu główki, jeśli u jej podstawy znajduje się trochę rozwleczonych kamieni stosowanych niegdyś do jej umocnienia, tworzy się typowe stanowisko rzecznych ryb. Możemy się tam spodziewać brzany czy kleni. To także miejsce, gdzie żerują ryby drapieżne, w tym sum. Poniżej główki znajdują się wymyte, głębokie doły. Prąd wody jest tam stosunkowo duży, obfitość pokarmu przyciąga wiele gatunków ryb, w tym leszcze, płocie, trafiają się tam także karpie. Często zdarza się latem, że szczególnie atrakcyjne główki są oblężone i trudno tam znaleźć dla siebie miejsce. Mogę polecić łowiska na prostych odcinkach brzegu. Choć z pozoru nieatrakcyjne - wielu wędkarzy je omija - jednak w tych miejscach można wędkować z powodzeniem. Podstawowym warunkiem jest odpowiednia głębokość. Optymalnie będzie to 2 – 3 m, niezależnie od odległości od brzegu. Nie tak rzadko się zdarza, że kapitalne łowiska znadują się w miejscach, gdzie z powodzeniem można wędkować zwykłym batem, wędziskiem nie dłuższym niż 6 – 7 m. Nie zawsze zatem potrzebna jest 13 – metrowa tyczka. W tym przypadku ważniejszą sprawą jest nęcenie, zwłaszcza latem. Ryby żerują intensywnie, do ich zwabienia potrzebujemy sporej ilości zanęty wzbogaconej o kaloryczne dodatki. Soja, ziarna kukurydzy, orzechy różnego rodzaju, parzone ziarna, to obok robaków dobre dodatki wzbogacające zanętę i dające gwarancję, że przy takiej zanęcie ryba zatrzyma się na dłużej. Zanętę trzeba jednak dawkować z umiarem. Po wstępnym wyborzez i rozpoznaniu łowiska przystępuję do gruntowania. To nieodzowna i ważna czynność. Poznajemy w ten sposób nie tylko konfigurację dna, ale także grubość miękkiej warstwy zalegającej na dnie. Jest to szczególnie ważne w miejscach, gdzie przepływ nie jest zbyt duży. Do tego celu najlepiej stosować dwa – trzy gruntomierze, różniące się masą. Różnica w zbadanej głębokości pomiędzy najlżejszym i najcięższym ciężarkiem będzie nas informowała o grubości tej warstwy. Według moich doświadczeń najlepszy okres na wędkowanie spławikowe w rzece to poranek i przedpołudnie. Nim słońce wstanie nie dokucza upał i komary, a i ryby żerują intensywnie. Kleń, jaź, płoć czy jelec to ryby, które w czasie pobierania pokarmu kierują się wzrokiem, dlatego łowi się je głównie w dzień. Leszcz z kolei jest rybą przełomu dnia i nocy, dlatego łowi się go wcześnie rano i późnym wieczorem, w dzień natomiast na dobre brania można liczyć raczej tylko w okresach zmętnienia wody. Na wielu łowiskach te największe leszcze biorą latem jedynie w nocy. notował J. Wróblewski Tekst z Archiwum "WW" 07/2013 Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za komentarze Internautów do artykułu: Jak rozpoznać łowisko w rzece?. Jeżeli uważasz, że komentarz powinien zostać usunięty, zgłoś go za pomocą linku "zgłoś". Wędkarzy, którzy łowią ryby we Wrocławiu, może być 12 tys. (tak ocenia Polski Okręg Wędkarski). Wędkują w samym centrum, tuż obok zatłoczonych ulic i miejskiego zgiełku, np. koło wrocławskich mostów. Jedno z ulubionych miejsc to bulwar Józefa Zwierzyckiego, obok mostu Pomorskiego i potężnego gmachu, w którym znajdują się Archiwum Państwowe oraz Wydział Fizyki i Astronomii Uniwersytetu Wrocławskiego. Wędkarze lubią bulwar, bo tu mają cień 42 potężnych platanów. Trafiają się tu ponad 1,5-metrowe sumy po 15 kg. By wyciągnąć takie okazy, niektórzy proszą o pomoc kolegów. Wędkowanie lepsze od pilota Zdzisław Młynarczyk łowi ryby we Wrocławiu od pół wieku. Po przejściu na emeryturę na bulwarze Zwierzyckiego jest niemal każdego dnia. Ma niedaleko, bo mieszka przy ul. Dubois. Zarzuca wędki o siódmej rano i czasami siedzi do ósmej wieczorem. Ostatnio w ciągu dnia, na ciasto lub na skórkę od chleba, złapał dwa krąpie, dwa leszcze i płotkę. Ale miał tu też piękne 60-centymetrowe leszcze i klenie. Ryby robi w pomidorach lub przekręca przez maszynkę na kotlety. Duże leszcze wędzi u córki na wsi. – Jestem na emeryturze. W domu nudy, pozostaje pilot od telewizora lub zaglądanie do lodówki. A tak, jak idę wędkować, to żona szczęśliwa, że się po domu nie pałętam – śmieje się pan Zdzisław Młynarczyk i po pięciu minutach rozmowy wyciąga z wody leszcza. Kiedyś woda śmierdziała Wędkarze różnią się techniką. „Gruntowcy” zakładają przynętę, siadają i czekają. Bardzie aktywni wolą spinningować z brzegu lub z łódki. Łowiąc na bulwarze Zwierzyckiego, stoi się ok. 5 metrów nad wodą. Z takiej odległości spławik jest niewidoczny, więc to, że ryba bierze, widać po ugiętej szczytówce wędki. Gdy drga, wiadomo, że robaka obgryza jakaś mniejsza ryba. Ale jeśli mocno szarpnie, to znak, że trafiła się większa sztuka. Wędkarze mówią: – To dobre miejsce, bo gdy spuszczają wodę z pobliskiego jazu przy elektrowni wodnej, to tuż obok mostu Pomorskiego, woda jest dobrze napowietrzona. Bierze tu sum, sandacz, szczupak, brzana, okoń, ale zdarza się i węgorz. W przypadku tych ostatnich, sztuki po metrze nie należą do rzadkości. Kazimierz Mielczarek cztery lata temu wyciągnął tu szczupaka, który miał metr piętnaście. Często zakłada na haczyk rosówki, które wykopuje z ziemi, lub ciasto i kukurydzę. – Żona ryb nie cierpi, więc albo wypuszczam, albo daję znajomym. Ostatnio węgorza dostała wnuczka – śmieje się Kazimierz Mielczarek, którego na bulwarze można spotkać raz w tygodniu. Miał blisko, gdy mieszkał tuż obok przy ul. Cybulskiego. Teraz przyjeżdża tu z ul. Oporowskiej. Ten 69-letni mężczyzna wędkuje na Odrze we Wrocławiu od 51 lat. Wie, jak przez pół wieku zmieniła się rzeka. – Kiedyś woda śmierdziała. Ryby się łapało i wypuszczało. Nie szło ich jeść. Teraz, to co innego – opowiada Kazimierz Mielczarek. Co pływa w Odrze? W PRL-u, gdy nikt nie przejmował się ochroną środowiska, rzeka była bardzo zanieczyszczona. Głównie za sprawą zakładów przemysłowych i nadodrzańskich miejscowości, które nie miały oczyszczalni ścieków. – Teraz to jest zupełnie inna rzeka. Woda jest niezłej jakości. Ma odcinki drugiej i trzeciej klasy czystości– przekonuje Waldemar Szmajda, zastępca dyrektora PZW Okręg we Wrocławiu Efekt – do Odry we Wrocławiu wróciły 3-4-kilogramowe leszcze, prawie kilogramowe płocie, są klenie, jazie, a z ryb drapieżnych: okonie, sandacze, sumy i bolenie. Sumy szczególnie upodobały sobie odcinek od mostu Kolejowego do Milenijnego. Trafiają się tam dwumetrowe okazy. W mieście można też wyciągnąć rekordowe: 9-kilogramowe bolenie, 10-kilogramowe sandacze czy potężne, dwumetrowe sumy. Takie okazy to nie tylko zasługa czystej wody. Ryby są w Odrze, bo wrocławski okręg PZW regularnie zarybia rzekę. We Wrocławiu wpuszczany jest narybek sandacza, szczupaka, suma, brzany czy miętusy. Gdzie najlepiej biorą? Wrocławskie odcinki Odry są podzielone urządzeniami wodnymi – jazami i śluzami. Zasada jest taka, że gdy poziom wody rośnie, ryba idzie pod prąd, gdy spada, ryba schodzi w dół, z wodą. Najlepsze miejsca we Wrocławiu to koryta, kanały i zimowiska barek. – W tych akwenach nie ma nurtu i ryba wchodzi tam na jesień. Wtedy mamy duże zgromadzenie płoci i leszczy – zaznacza dyrektor wrocławskiego oddziału PZW Karol Napora. Ryb w mieście może być jeszcze więcej… Ale trzeba zaczekać na zakończenie przebudowy Wrocławskiego Węzła Wodnego. Inwestycja ma znaczenie dla bezpieczeństwa przeciwpowodziowego, ale – jak ocenia dyrektor Karol Napora – spodoba się wędkarzom: – Odra jako łowisko i siedlisko dla ryb na tym zyska. Zwiększy się powierzchnia wody. Już poszerzono kanał burzowy i odcinki między Jazem Różanka a mostami Warszawskimi. Poniżej mostu Milenijnego na lewym brzegu powstał specjalny kilkudziesięciohektarowy akwen dla ryb. Będą tam górki wodne, by ryby miały tarliska. Wędkarze będą mogli z tego korzystać za rok. Gdy ryba nie bierze, dzwonią z pretensjami Ale zanim ryb w Odrze będzie więcej, teraz wrocławscy wędkarze narzekają na prace przy modernizacji węzła wodnego. – Ciągle coś robią, budują, remontują, a to oznacza, że woda jest mętna i musimy szukać nowych miejsc do zarzucenia wędki – mówią niektórzy, a inni, gdy ryba im nie bierze, dzwonią do PZW z pretensjami. – Niektórzy wędkarze lubią narzekać i zapominają, że ryba żeruje nieregularnie – zaznacza Karol Napora. By legalnie łowić ryby… …we Wrocławiu, trzeba mieć kartę wędkarską, wydawaną przez Urząd Miejski – zobacz, gdzie(trzeba zdać egzamin organizowany przez PZW). Składka roczna za łowienie ryb na wędkę wynosi 200 zł: 68 zł za przynależność do PZW i 132 zł za prawo do wędkowania (są ulgi dla seniorów i młodzieży). Niektórym te opłaty zwracają się po niespełna dwóch miesiącach. Ale są i kłusownicy, którzy nie przestrzegają wymiarów ryb lub łapią bez zezwolenia. Mandaty za kłusownictwo zaczynają się od 100 zł. Jarek Ratajczak

stanowiska ryb w rzece